Gdy doszłyśmy do klubu, w którym miała się odbyć owa
impreza urodzinowa tak zwanego Toma, przeszedł mnie mały dreszczyk. Pijani
ludzie wychodzący z klubu zniechęcili mnie by wejść do środka. Jednak nie
chciałam odstawić Kathrin i zrobić jej przykrość. W końcu byłyśmy
przyjaciółkami, a przyjaciele tak nie robią. Dlatego dla niej zrobiłam ten
wyjątek i weszłam razem z nią do zadymionego klubu. Rozejrzałam się dookoła,
ale nie mogłam nic zobaczyć, iż wszędzie był dym. Dziewczyna widząc znajomą jej
postać, pociągnęła mnie za rękę i podeszłam z nią bliżej. Gdy owa osoba
odwróciła się w naszą stronę, ujrzałam wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta z
lekkim zarostem, który wyglądał na co najmniej dwudziestopięcioletniego mężczyznę. Blondynka od razu się z nim
przytuliła i obdarzyła go delikatnym całusem w usta, składając mu przy tym
życzenia urodzinowe. Na ten widok uniosłam delikatnie brwi do góry, bo tak
naprawdę nie wiedziałam od jak dawna się spotykają. Po chwili chłopak spojrzał
się na mnie i uśmiechnął się szeroko, podając swoją dłoń.
-Ty za pewne jesteś Asteya. Ja nazywam się Tom. –
powiedział, na co ja przytaknęłam delikatnie głową i wysunęłam swoją drobną
dłoń, którą brunet na znak zawarcia nowej znajomości delikatnie uścisnął. –
Zamówcie sobie coś do picia. Za wszystko płacę ja z bratem, a skoro o nim
wspomniałem to pójdę go lepiej poszukać. – odparł z uśmiechem, po czum musnął
delikatnie policzek Kathrin i znikł z zasięgu naszego wzroku. Dziewczyna po
chwili odwróciła się w moją stronę szeroko uśmiechnięta.
- I co? Co o nim myślisz? Jest taki uroczy.- powiedziała
rozmarzona, poprawiając swoją grzywkę, która co chwilę opadała na jej
niebieskie oczy.
- Kath… ile on ma lat? – spytałam się, na co blondynka
delikatnie się zarumieniła i zasłoniła usta dłonią.
- Dwadzieścia sześć…. To nie tak dużo! – zaczęła się od
razu bronić, wmawiając mi, że „wiek dla miłości nie jest ważny”. Pokręciłam
głową z niedowierzeniem. Nie sądziłam, że Kath jest zdolna do zarywania do
starszych od siebie o osiem lat mężczyzn.
- To jest idiotyczne… Ale co ja ci mogę zrobić.. –
odparłam wzruszając ramionami. Po chwili podeszłam z dziewczyną do baru, gdzie
zamówiłyśmy po piwie, a gdy dostałyśmy zamówienie, poszłyśmy usiąść na wolną
skórzaną sofę, która stała w oddali od parkietu i tańczących ludzi. Spoglądałam
na tłum świetnie bawiących się ludzi i po chwili zrozumiałam, że to nie moje
towarzystwo. Jednak wolałam zostać w domu i pooglądać filmy. Nigdy nie byłam
imprezową dziewczyną i nie przepadałam na imprezami, jednak Kath była moim przeciwieństwem
i nie chcąc by coś jej się stało lub dla towarzystwa szłam z nią do naszych
znajomych na zabawy. Po chwili usłyszałam znajomy męski głos. Spojrzałam się w
bok i ujrzałam Toma wraz z nieznajomym mi blondynem, który pomimo inngo koloru
włosów, wyglądał identycznie jak brunet. Miał te same rysy twarzy, oczy, usta,
nos.. Niczym się nie różnili. Kath od razu przywitała się z blondynem, zadając
mu pytania typu: „co u ciebie słychać?”, „co robiłeś dzisiaj?”, na co ten
odpowiadał z uśmiechem. Po ich krótkiej rozmowie blondyn spojrzał się na mnie i
obdarzył delikatnym uśmiechem.
- My się jeszcze nie znamy. Jestem Bill. – powiedział,
podając mi swoją dłoń i spoglądając na mnie uważnie. Oczywiście odwzajemniłam
gest, uścisnąwszy lekko jego rękę.
- Ja Asteya. – odparłam krótko, na co blondyn uśmiechnął
się szarmancko.
Po
kilku piwach i drinkach wszyscy byli już rozluźnieni i bawili się świetnie.
Zwłaszcza Kathrin i Tom, którzy co chwilę gdzieś wychodzili lub tańczyli na
parkiecie. Ponieważ, że ja nie umiałam oraz nienawidziłam tańczyć siedziałam na
sofie wraz z Billem, który palił papierosa. Po jego minie widać było, że nie
był zadowolony z imprezy, mimo, że była to też JEGO impreza, na dodatek
urodzinowa. Upiłam łyk coli z rumem, które wcześniej zamówiłam i spojrzałam się
na blondyna, który siedział zapatrzony na ludzi, bawiących się w rytmie,
puszczanej przez DJ’a muzyki.
- Czemu się nie bawisz? – spytałam, upijając kolejny łyk.
Bill zgasił papierosa w popielniczce i podniósł wzrok na mnie.
- A ty czemu się nie bawisz?
- Na pytania nie odpowiada się pytaniem. Poza tym
nienawidzę tańczyć i nie jestem imprezową osobą. – odparłam, odstawiając
szklankę na drewniany stolik, na którym stały zapalone świeczki.
- Powiedzmy, że mam ten sam powód co ty. – uśmiechnął
się, chwytając za swoje piwo, po czym upił kilka łyków.
-„Powiedzmy”?
- Ja w przeciwieństwie do ciebie umiem tańczyć, ale tak
jak Ty nie jestem imprezowiczem. Nie lubię zalanych ludzi, którzy toczą się po
ziemi do domu i wymiotują po drodze w uliczne śmietniki. Nie lubię zadymionych
pomieszczeń, mimo, że palę tu papierosy i tego dymu jest coraz więcej. Nie
lubię zbyt głośnej muzyki włączanej przez DJ’a, zwłaszcza electro house czy
techno. Nie lubię dziewczyn, które po pijaku się rozbierają, tańczą na barze z
myślą, że kogoś przyciągną do siebie i sprzedają swoje ciało dla pieniędzy lub
bzykają się dla przyjemności w toaletach. Nie lubię ogromnych tłoków, które są
w klubach czy na domowych imprezach. Dlatego nie jestem zadowolony z bycia
tutaj, ale jestem tu dla brata. W końcu to tez jego impreza i urodziny. I nie
chcę w tym dniu robić mu przykrości. – powiedział poważnym tonem, spoglądając w
moje oczy tak, jakby chciał abym to zapamiętała na zawsze. Po chwili spojrzał
się w stronę Toma, który stał przytulony z Kath przy barze i rozmawiał z
wysokim chłopakiem. – Powiedziałaś, że nie jesteś imprezową osobą. Więc czemu
tu przyszłaś? – spytał, patrząc się w ciąż w ten sam punkt.
- Przyszłam tu dla Kathrin. Nie chciała iść sama, poza
tym jest moją przyjaciółką i znając siebie, gdybym tu z nią nie przyszła,
martwiłabym się o nią. Bałabym się, że coś jej się stanie, że ktoś dałby jej
narkotyki, zgwałciłby czy zrobiłby coś jeszcze gorszego. Jest dla mnie tak samo
ważna jak Tom dla ciebie. Zależy jej na Tomie i chciała, bym go też poznała i
wyraziła o nim swoją opinię. – odpowiedziałam, dopijając alkohol do końca, po
czym odstawiłam pustą szklankę na stolik. Blondyn spojrzał się na mnie i posłał
mi delikatny, ale za to szczery uśmiech.
- I to mi się w Tobie podoba. Jesteś bardzo opiekuńczą
osobą, troszczysz się o Kath jak o siostrę. Nie chcesz by stała się jej krzywda
i zapewne, gdyby ktoś ją skrzywdził, nie oszczędziłabyś mu życia. – zaśmiał
się, wypowiadając ostatnie słowa. Jednakże mówił prawdę. Gdyby coś się jej stało,
osoba odpowiedzialna za to nie pożyłaby długo na tym świecie.
§
Po wyjściu z klubu bliźniacy stwierdzili, że dla NASZEGO
bezpieczeństwa, odprowadzą nas do domu. Jednak żadne z nas nie mogło powiedzieć
o sobie, że „myślał racjonalnie” i był „lekko wstawiony”. Każdy był nieźle
pijany, jednak nikt nie wymiotował i nikt się nie toczył po ziemi. Każdy
trzymał się osoby obok stojącej, która się „lekko” chwiała, jednak chód naszej
czwórki nie był normalny. Co chwilę ktoś zaliczał glebę lub trafiał na znaki
drogowe. Odprowadzając pierw Kath, zahaczyliśmy o najbliższy sklep monopolowy,
w którym Bill kupił różnego rodzaju żelki. W dalszej drodze do jej domu
mijaliśmy fontannę, więc Tom od razu wpadł na świetny pomysł, by zrobić wielką
kąpiel. W każdym bądź razie NIKT nie
wyszedł z niej ani odrobinę suchy. Gdy dotarliśmy do domu Kathrin, para
zakochanych żegnała się ponad godzinę, stojąc w miejscu i przytulając się do
siebie, przez co ja i Bill siedzieliśmy na krawężniku chodnika, oparliśmy się o
siebie i zaczęliśmy tak zasypiać. Jednak dzięki Tomowi, który nas obudził
mogliśmy w końcu iść do mnie.
- To jak moi mili? Idziemy gdzieś jeszcze na małe…. Co
nie co… - spytał się ciemnowłosy, poruszając zabawnie brwiami.
- Oooo nie. Ja wracam do domku. Muszę się wyspać… Chwila…
Dziś jest piątek?
- Raczej już sobota… - odpowiedział blondyn.
- Cholera… czemu my odprowadziliśmy Kath do jej domu?...
– klepnęłam reką czoło, co oznaczało, że zapomniałam o najważniejszym….
- A to źle….? – blondyn spojrzał na mnie zaskoczony, po
czym zerknął kątem oka na swojego brata, który wzruszył ramionami, opierając
się o drzewo.
- Ona miała nocować u mnie… FUCK… - zaśmiałam się się z
własnej głupoty, na co blondyn zareagował głośniejszym śmiechem. Tom podszedł
do nas i od razu palnął coś niepotrzebnego.
- Bill może u ciebie nocować. Mi wolna chata zawsze
pasuje. - uśmiechnął się zadziornie, spoglądając na Billa. Ten jednak pokręcił
przecząco głową, wzdychając przy tym cicho.
- Tom, nie pij więcej…
- Nie jestem aż tak pijany…. ACHTUNG! Ja tu idę, no nie?
– odparł, próbując zrobić parę kroków w przód, co zakończyło się totalną klapą
i wpadką na najbliższe, stojące przy krawężniku auto. – No dobra, zmieniam
zdanie.
- Ych.. Chodź, odprowadzimy cię, a potem… jakoś dojdę z
nim do domu.. – blondyn zerknął na mnie z delikatnym uśmiechem, na co
przytaknęłam głową.
Po ok. dwudziestu minutach byliśmy już pod moim domem.
Wszystkie światła były zgaszone, co mogło oznaczać, że ciotka spała już o tej
porze. Tom usiadł na chodniku tuż przy bramie do wjazdu do garażu cioci i
przymknął oczy.
- Tom, nie zasypiaj! – Bill podszedł do brata i
delikatnie go kopnął nogą, na co jego brat odparł jedyne „eche”.
- Ja już pójdę do siebie, a ty lepiej go jakoś zaprowadź
do domu, bo inaczej spędzicie tu noc. – powiedziałam rozbawiona całą tą
sytuacją. Mogłam śmiało przyznać, że taki widok był niezmiernie zabawny.
- Będę musiał… ych.. w takim razie dobranoc. Do
zobaczenia.. mam nadzieję..