***
- Asteya. Spóźnisz się zaraz do szkoły. – oznajmiła
starsza kobieta o czarnych włosach, wchodząc do mojego pokoju, gdy pakowałam do
torby podręczniki. Spojrzałam się na nią z lekkim uśmiechem na twarzy,
uspokajając ją po chwili.
- Spokojnie ciociu. Już jestem gotowa. Poza tym mam
jeszcze 10 minut do wyjścia, więc spokojnie, wyrobię się. – odparłam,
przeczesując szczotką długie czerwone włosy. Ciocia pokiwała delikatnie głową,
po czym wyszła z pokoju i zeszła na dół do kuchni. Gdy stwierdziłam, że jestem
już gotowa, sięgnęłam po torbę i zeszłam na dół do cioci Beatrice.
- Zaczynasz klasę maturalną. W tym roku musisz wziąć się
porządnie za naukę, bo inaczej nie dostaniesz się na wymarzone studia. –
powiedziała, podsuwając mi pod nos kubek gorącej herbaty. Nie lubiłam drążyć
tematów związanych ze szkołą, nauką, a już zwłaszcza z maturą. Im częściej o
tym rozmawiałam z ciocią, coraz bardziej odechciewało mi się podchodzić do
egzaminów. Westchnęłam cicho, spoglądając na swoje odbicie w gorącym napoju.
- Wiem ciociu.. Nie musisz mi o tym przypominać. – upiłam
łyk herbaty, po czym sięgnęłam po kawałek ciasta, które wczoraj ciocia upiekła
do kawy, czy herbaty i ugryzłam kęs.
- Wiem, że dasz sobie rade. Jesteś bardzo mądrą
dziewczyną, tak jak twoja mama i wierzę w to, że dostaniesz się na ten
uniwersytet. – uśmiechnęła się lekko, po czym podeszła do mnie i delikatnie
przytuliła. Ułożyłam głowę na jej ramieniu, lustrując wzrokiem wszystko, co
było pod jego zasięgiem. „… jak twoja mama”… Zerknęłam na
zegarek w telefonie i upiłam kilka większych łyków herbaty, zostawiając na
blacie niedojedzony kawałek ciasta.
- Przepraszam, że tak to zostawiam, ale muszę już iść. –
powiedziałam, zarzucając na ramię torbę z książkami, po czym pobiegłam do
przedpokoju, założyłam trampki i wyszłam z domu, wysyłając w powietrzu buziaka
dla cioci. Rozejrzałam się po okolicy, zwracając szczególną uwagę na dorosłych,
którzy wybierali się właśnie do pracy oraz na sam wygląd miasta o tak wczesnej
godzinie. Wysuszone liście drzew powoli opadały, okrywając sobą powierzchnię
ziemi, a złote promienie słońca przedzierały się przez korony wysokich drzew,
oświetlając ciemniejsze zakamarki parków, co nadawało to na swój sposób urok
miastu. Jak na pierwsze dni września miasto wyglądało pięknie.
§
-… no i spotkaliśmy się by porozmawiać, ale tłumaczył się
tak jak zwykle. Że to nie jego wina, że tego nie chciał, że wypił za dużo.. No
i sama wiesz. Stwierdziłam, że to kompletny du… Asteya, słuchasz mnie? – po
chwili przed oczyma ujrzałam dłoń Kathrin. Dziewczyna była moją najlepszą
przyjaciółką od przedszkola. Zawsze była dla mnie jak siostra, której nie
miałam. Rozumiałyśmy się prawie we wszystkim. Gdy jedna z nas potrzebowała
pomocy, druga od razu biegła z sercem na dłoni i była przy niej, dopóki nie poprawi
się jej humor. Kathrin wyglądała na słodką dziewczynę z sąsiedztwa, jednak tak
naprawdę, gdy ktoś zalazł jej za skórę, pokazywała swoje różki diablicy z
piekła rodem.
- Przepraszam.. Zamyśliłam się. A o czym mówiłaś? –
dziewczyna zaśmiała się cicho, spoglądając na mnie.
- O tym, że spotkałam się wczoraj z Jonathanem i.. – w
tym momencie jej przerwałam. Nie trawiłam jej byłego, zwłaszcza po tym jak
przespał się z inną na jego imprezie urodzinowej w zeszłym miesiącu. Kathrin
była w nim zakochana po uszy, tańczyła tak, jak on zagrał. I co? Chłopakowi
było za mało i ją zdradził.
- Jak to się z nim spotkałaś? Prosiłam Cię, byś więcej
się z nim nie widywała. – odparłam lekko zdenerwowana. Nie faktem, iż spotkała
się z nim, tylko tym, że obiecywała mi zapomnieć o nim i nie spotykać się z
nim, a tu taka nagła niespodzianka.
- Asteya, wiem.. Przepraszam Cię, ale.. nie dawał mi
spokoju. Zrobiłam to, by w końcu się odczepił. – spojrzała się na mnie smutno.
Wiedziała, że będę na nią zła za niedotrzymanie obietnicy. – Nie gniewaj się.
Już więcej się z nim nie spotkam. Naprawdę. – uśmiechnęła się lekko, ukazując
szereg swoich białych zębów i robiąc przy tym zabawną minę. Zaśmiałam się pod
nosem, spoglądając na nią, po czym przystanęłam przy klasie, w której zaraz
miała się odbyć lekcja matematyki.
- Następnym razem będziesz cała posiniaczona za taki
numer. – spojrzałam na nią z całą powagą, po czym razem się roześmiałyśmy.
Takie właśnie byłyśmy w swoim otoczeniu. Ciągle roześmiane, rozbawione
wszystkim co na otaczało. Nawet najzwyklejsza rzecz lub czynność wprawiała nas
w śmiech.
§
Po całym dniu patrzenia na nauczycieli, wróciłam razem z
Kathrin do domu. Oczywiście jak zawsze po szkole musiałyśmy zajść do sklepu i
kupić masę słodyczy na weekendową noc u mnie. Mimo, iż rozpoczęcie roku było w
czwartek i dziś jest piątek, czyli jeden dzień nauki, nie mogłyśmy nie zrobić
weekendowego noclegu u mnie. Zazwyczaj oglądamy romantyczne filmy, zajadając
się przy tym zakupionymi po szkole słodyczami i płacząc do poduszek, przez
przeżywanie romantycznych scen w filmach.
Po małych zakupach poszłyśmy do mnie, rozmawiając po
drodze o tym co jeszcze robiłyśmy w wakacje, gdzie byłyśmy. Gdy doszłyśmy do
domu, otworzyłam drzwi, wpuszczając Kath pierwszą, po czym weszłam do środka
tuż za nią.
- Dzień dobry! – krzyknęła blondynka, chcąc przywitać się
z moją ciocią. Czarnowłosa czterdziestosześciolatka, wyszła z kuchni, ukazując
tym samym swoją uśmiechniętą postać.
- Witaj Kathrin. Dziewczyny, jesteście głodne? Właśnie
zrobiłam obiad. – zaproponowała, wycierając dłonie szmatką. Blondynka
przytaknęła głową, na znak, że chętnie coś zje, a tuż po niej ja. Wszystkie
trzy poszłyśmy do kuchni, gdzie ciocia Beatrice nałożyła nam na talerze
spaghetti i usiadłyśmy do stołu, zajadając się makaronem.
- I jak dziewczyny pierwszy dzień w szkole? – spytała po
chwili, spoglądając na nas.
- Nawet dobrze. Chwilowo nic nam nie zadali, ciągle
mieliśmy powtórzenia z drugiej klasy. Więc miałyśmy spokój. – uśmiechnęłam się,
odpowiadając na jej pytanie. Po chwili do Kathrin zadzwonił jej telefon.
Dziewczyna spojrzała się na jego wyświetlacz po czym wstała od stołu,
przepraszając i odeszła do salonu, chcąc porozmawiać z kimś na osobności.
Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ zazwyczaj kto by do niej nie zadzwonił, to
odbierała przy mnie. Po niedługim czasie blondynka wróciła, z ogromnym
uśmiechem na twarzy i spojrzała się radośnie na mnie.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – spytałam się jej, chcąc
się dowiedzieć czegoś konkretnego.
- Bo mam do Ciebie prośbę. – zaśmiała się, stojąc za
moimi plecami. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na nią, unosząc brew do
góry. – Nie patrz się tak… Jedz szybciej, bo musimy pogadać. – powiedziała,
chcąc mnie pośpieszyć w jedzeniu. Jak zwykle odstawiłam talerz z jedzeniem na
bok, mówiąc cioci, że dojem to za chwilę, po czym chwyciłam blondynkę za rękę i
pociągnęłam w stronę swojego pokoju. Gdy tylko się tam znalazłyśmy, blondynka
zaczęła swoją przemowę.
- No bo tako, poznałam takiego chłopaka, ma na imię Tom i
jest mega przystojny i zabawny i bardzo, ale to bardzo zależy mi na tym by coś
z tego było. I zaprosił mnie na imprezę do klubu, bo wczoraj miał urodziny ze
swoim bratem bliźniakiem i chciałabym, żebyś tam ze mną poszła. Tylko błagam,
nie odmawiaj mi! Proszę.. – powiedziała, robiąc minę małego dziecka, które
prosi mamę o lizaka przed obiadem. Dobrze wiedziała, że to na mnie zadziała,
dlatego jedynie przytaknęłam, wzdychając przy tym cicho. Kathrin od razu
rzuciła się na mnie cała podekscytowana, a ja tylko przeczuwałam, że będzie coś
nie tak...
Lubię już postać Kathrin. :D Podoba mi się to, że jest pełna energii i wszędzie jej pełno. :D
OdpowiedzUsuńPoza tym ta impreza może okazać się ciekawa. :D
Czekam na ciąg dalszy. :)
Oj tam od razu źle... Pozna Billa a potem będzie big lov. no chyba że będą sie bić o Toma, ale to w tedy du*a nie przyjaźń.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny odcinek.
Pozdrawiam :)