sobota, 15 lutego 2014

Odcinek piąty

Wchodząc i wychodząc z każdego sklepu, zastanawiałam się nad „związkiem” Kathrin z nijakim Tomem. Nie byłam za tym by wiązała się z facetem o 8 lat starszym od niej, ale przecież nie mogłam nic na to poradzić. Byłam tylko jej przyjaciółką, nie matką. Nie mogłam jej zabronić być szczęśliwą z kimś, kto jej się bardzo podoba. Nigdy nie byłam za takimi związkami, bo sama nie potrafiłabym znieść faktu, iż mój mężczyzna byłby starszy ode mnie o X lat.. Mógł byś starszy o max. 4 lata.. Ale nie o 2 razy tyle. Może i był on miły, sympatyczny, ale potrafiłam mu zaufać.
Po chwili z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości z obcego numeru. Trochę się zdziwiłam bo nie pamiętam bym dawała komuś swój numer. Od razu dotknęłam na ekranie swojej kochanej czarnej xperii białą kopertę, która otworzyła skrzynkę odbiorczą wiadomości. Po chwili dotknęłam nieodczytaną jeszcze wiadomość, a jego treść lekko mnie zdziwiła.
Hej, tu Bill. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam… Chciałem zadzwonić, ale stwierdziłem, że lepiej będzie jak napiszę. Chciałem po prostu dowiedzieć się co u ciebie słychać. ;-)
I czemu zdziwiła? Bo nie pamiętałam bym podawała mu mój numer.. A może podałam? Może Kath mu dała..? Nie wiem.. Nie pamiętam.. Po raz pierwszy w życiu upiłam się do takiego stanu, że nawet nie pamiętam czy dawałam mu swój numer. Nie będąc tego pewna, postanowiłam odpisać mu na wiadomość.
Hej. Nie martw się, nie przeszkadzasz. Właśnie jestem na zakupach i niedługo wracam do domu, a tak ogólnie wszystko jest ok. A co u ciebie? ;)”
Oczywiście na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Już po dwóch minutach dostałam kolejną wiadomość od blondyna.
„Powiedzmy, że też wszystko ok. Może dasz się zaprosić na spacer wieczorem?”
Nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiałam się z dziesięć minut, stojąc jak słup w jednym miejscu, co przeszkadzało dla przechodnich w galerii. No bo co mogłam pomyśleć? Chce mnie zaprosić na randkę? Nie.. Na pewno nie, jestem dla niego za młoda i pewnie ma kogoś. Więc może taki „przyjacielski” spacer? Tak. To na pewno tak.
„Przepraszam, że tak długo musiałeś czekać, ale zagadałam się ze znajomą. Jasne, możemy się spotkać.”
Znajomą.. Szkoda, że ta znajoma była niewidzialna nawet dla mnie i nie mogłam z nią porozmawiać.
„To świetnie! Spotkajmy się o 20:00 tuż pod ratuszem. Będę na ciebie czekał ;-)”
„Do zobaczenia ;)
Po wysłaniu ostatniej wiadomości, ruszyłam z zakupami do domu. W drodze powrotnej włączyłam sobie muzykę, która mnie odprężała. Spojrzałam się na młodą dziewczynę z wózkiem, która obok śpiącego dziecka paliła papierosa i śmiała się głośno ze swoją koleżanką. Pokręciłam delikatnie głową i prychnęłam pod nosem.
Że też takie muszą chodzić po tym świecie… - pomyślałam i przeniosłam swój wzrok na jezdnię, by sprawdzić czy jakieś auto mnie za chwilę nie przejedzie, gdy będę przechodzić na drugą stronę. Przeszłam spokojnie na drugą część jezdni i skręciłam do domu. Otwierając drzwi, krzyknęłam  progu do cioci, że już wróciłam, na co ona zawołała mnie do kuchni. Ściągnęłam swoje buty i wraz z torbami poszłam do pomieszczenia, w którym znajdowała się starsza kobieta, gotująca obiad.
- No i jak zakupy? Co kupiłaś dla cioci? – spytała od razu, wycierając ścierką dłonie.
- Zestaw kosmetyków Nivea i jej ulubioną bombonierkę. Mam nadzieję, że będzie zadowolona. – odparłam, wyjmując ze swojej torby wypowiedziane rzeczy.
- No no. Może być. Ja na jej miejscu ucieszyłabym się z każdego prezentu. Siadaj do stołu, za chwilę podam obiad. -  uśmiechnęła się, wyjmując z szafki talerze. Otworzyłam szufladę i wyjęłam sztućce, układając je po chwili, po czym zasiadłam do stołu.
- Ciociu.. Ja wieczorem wychodzę. – spojrzałam się na nią, jednak widząc jej smętną minę na tą wiadomość, westchnęłam cicho. – Spokojnie, nie wrócę w takim stanie co dziś w nocy. Spotkam się ze znajomym i wrócę do domu. – uspokoiłam ją, jednak ta spojrzała się na mnie podejrzliwie.
- Ze znajomym powiadasz? Tak to się teraz nazywa? – zapytała, unosząc do góry lewą skroń.
- Oj ciociu.. To tylko znajomy.. Nic więcej. – odparłam pewnie, na co ciotka pokręciła głową i powiedziała „No idź, idź..”

§

-Kotenieńku, co ty dziś taki nie w sosie? – brunetka spojrzała się na swojego ukochanego, który podczas całej drogi do parku nie wypowiedział ani jednego słowa. Jedynie westchnął cicho i odwzajemnił spojrzenie swojej dziewczyny.
- Wiesz.. Musimy sobie poważnie porozmawiać.. – odparł, na co dziewczyna głośno przełknęła ślinę i z przerażeniem w oczach wzięła głęboki oddech.
- Co się stało…? Chcesz zerwać.. prawda? Masz kogoś? -  wypytywała, jednak on tylko przekręcił oczami i pokręcił głową.
- Nie, nie chcę cię zostawić. Dobrze wiesz, że cie kocham i nigdy cię nie zostawię. Obiecałem ci to kiedyś i dotrzymam danego słowa. – brunetka delikatnie się uspokoi łach po tych słowach, jednak i tak bała się rozmowy ze swoim chłopakiem. Jego poważny ton wprawił ją w dreszcze, przez co zaczęła mieć czarne myśli; kochanka, narkotyki, żona, 23 innych dziewczyn..
- Więc o co chodzi..? Tom… - szepnęła cicho, po czym zatrzymała się na chodniku, trzymając nadal dłoń bruneta.
- Kath.. Yh.. Nie wiem jak ci o tym powiedzieć… Nie chcę opowiadać ci pewnej historii z mojego życia, bo nie chcę do tego wracać, znów o tym myśleć i przeżywać tego na nowo.. Dla mnie jest to nadal świeże, mimo iż było to 4 lata temu… Kocham cię, jesteś dla mnie wszystkim czego potrzebuję.. Jednak wiedz, że.. Może kiedyś.. Nie wiem.. Chciałabym spróbować z tobą czegoś poważniejszego, ale.. Musisz wiedzieć, że ja… Ja… Będziesz musiała kogoś poznać… - przymknął delikatnie oczy, w których czuł zbierające się krople łez. Nie potrafił tego powiedzieć. Bał się.. Cholernie bał się reakcji swojej dziewczyny, jednak wiedział, że nie może dalej ukrywać swojej małej córeczki, którą kochał ponad wszystko.
- Tom co się do cholery dzieje?! Kogo mam poznać?! - brunetka nie dawała za wygraną i próbowała jak najszybciej wyciągnąć od Toma końcówkę zdania, którą próbował wypowiedzieć. Martwiła się o niego, nie wiedziała co ją czeka, nie wiedziała, czy jeszcze tego dnia będą razem, czy to będzie ich ostatni dzień razem.
- Ja.. Mam dziecko.. Kath, ja mam córkę.. – odparł ciszej, na co brunetka puściła jego dłoń i przetarła bezradnie swoją twarz. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Córka.. On ma córke.. Teraz wiedziała, że zajmuje drugie miejsce w jego życiu.. Nie pierwsze.. Drugie..
- Czemu nie powiedziałeś mi tego na samym początku…? – spytała. Brunet westchnął głośno i spojrzał się w bezchmurne niebo. Sam próbował odpowiedzieć sobie na to pytanie, jednak znał tylko jedną odpowiedź. Jedną jedyną, której nawet nie był pewien w stu procentach.

- Bo się bałem…. Bałem się, że cię stracę…


Nie wiem co, jak, gdzie, z czym, jestem nadal w szoku po obserwowaniu TH mojego twt.... Także, jakiekolwiek błędy są spowodowane szokiem, zawałem itp.

sobota, 8 lutego 2014

Odcinek czwarty.

Po wizycie dziewczynki ze swoją babcią chodziłam po domu ze smętną miną na twarzy. Siedząc wygodnie na skórzanej sofie w salonie wpatrzona w ekran telewizora, wciąż myślałam o małej Ninie. Nie wiadomo czemu w jej brązowych oczkach widziałam samą siebie w wieku 7 lat w dniu, w którym zginęła moja mama. Upiłam łyk herbaty, po czym kątem oka zauważyłam jak obok w fotelu usiadła ciocia Beatrice. Kobieta chwyciła za swój ulubiony miesięcznik, po czym zerknęła na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
- Coś widzę humor ci dziś nie dopisuje. Stało się coś? – spytała, otwierając magazyn na którejś ze stron.
- Nie, nie.. Jakoś tak.. – odparłam beznamiętnie, odstawiając kubek z gorącym napojem na szklany stolik.
- Na pewno? Asteya, widzę, że coś cie gryzie. Wiesz dobrze, że mnie nie oszukasz. Prawda? – westchnęła cicho, odkładając brukowiec na drugi fotel, który stał tuż obok niej i spojrzała na mnie.
- Chodzi o Ninę, tą malutką dziewczynkę.. – westchnęłam cicho, na co ciotka jedynie uniosła delikatnie ku górze lewą brew.
- Coś się stało? – spytała.
- Nie.. Znaczy.. Wywnioskowałam z jej zdań, że jej tato nie zajmuje się nią… Nie chcę go oceniać, bo go nie znam, ale wydaje mi się, że ma ją.. gdzieś.. – powiedziałam, spoglądając na porcelanowy kubek. Ciocia cicho westchnęła i przetarła zmęczoną twarz dłońmi.
- Nie powinnam ci o tym mówić, ale.. też nie jestem z tego faktu zadowolona, zwłaszcza kiedy widziałam, jak Teresa była bardziej zajęta pracą niż tobą. Mama Niny zmarła kilka dni po jej narodzinach, miała tętniaka mózgu, o którym nikt nie wiedział. Syn Simone, ojciec Niny, został z nią po prostu sam. Przez pierwsze dwa lata był przykładnym ojcem, ale postanowił wrócić do pracy, która wiąże się z częstą nieobecnością w domu.. Simone oczywiście zaproponowała mu pomoc, że może w tym czasie zająć się wnuczką, ale zaczął imprezować.. uganiać się za młodszymi dziewczynami.. Co tu więcej mówić.. Tylko proszę cię Asteya.. Nie mów nikomu o tym, nie chciałabym, aby Simone dowiedziała się, że powiedziałam o tym problemie tobie. – spojrzała na mnie ciemnymi tęczówkami, po czym wróciła do czytania swojego ulubionego magazynu.
- No jasne ciociu.-przytaknęłam delikatnie głową, chwytając za kolorowe naczynie z herbatą i upiłam jej łyk. Pomimo opowiedzianej przez ciocię krótkiej historii o ojcu Niny, nie mogłam nadal wyzbyć się myśli o tej małej bezbronnej dziewczynce, która nigdy nie miała szansy na poznanie swojej mamy. Wciąż miałam w głowie tysiące pytań co do niej i jej ojca, ale niestety na każde pytanie nie uzyskałam ani jednej odpowiedzi. Z kieszeni czarnych dresowych spodni wyjęłam swój telefon, z którego chciałam wyczytać godzinę.
15:39… Cholera, miałam iść do miasta.
Dopiłam do końca herbatę, po czym odniosłam pusty kubek do kuchni i odstawiłam go do zlewu. Szybkimi krokami ruszyłam na górę w stronę swojego pokoju, w którym na szybkości przebrałam się w ciemne rurki i szarą koszulkę. Chwyciłam za swoją torbę z logo zespołu Thirty Seconds To Mars, przerzuciłam ją przez ramię i zeszłam na dół, poprawiając swoje miedziane czerwone włosy.
- Ciociu, wychodzę na miasto zrobić zakupy. – krzyknęłam z korytarzyka, zakładając na nogi czarne trampki.
- Dobrze! Tylko nie zapomnij kupić prezentu dla cioci Lisy! – krzyknęła z salonu, przeglądając zdjęcia gwiazd w gazecie. Chwyciłam za klucze i po chwili wyszłam z domu, kierując się w stronę centrum miasta.

§

Wysoka, szczupła brunetka rozglądała się po hotelowym apartamencie, w którym miała nocować ze swoim „chłopakiem”.. „Chłopakiem”, bo oficjalnie nie byli razem. Żadne z nich nie zaproponowało jeszcze drugiej osobie związku, tylko dlaczego? Może nie chcieli, albo według siebie byli razem i stwierdzili, że nie muszą się już pytać o „chodzenie” ze sobą, bo byłoby to zbyt dziecinne? Powoli podeszła do okna, które było zasłonięte kremową długą zasłoną, po czym delikatnie odchyliła materiał, by przyjrzeć się panoramie słonecznego Berlina.
- Cudowny widok.. – uśmiechnęła się delikatnie, czując jak dłonie bruneta obejmują jej wąską talię, a jego usta muskają cienką skórę jej szyi.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba. – wyszeptał wprost do jej ucha swoje słowa, po czym delikatnie przygryzł płatek jej ucha. Dziewczyna zaśmiała się cicho i odwróciła się, stając z nim twarzą w twarz, by móc po raz kolejny tego dnia spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Nie wiedząc  czemu, w jego objęciach czuła się najbezpieczniej; był dla niej niczym tarcza, chroniąca ją przed wszystkimi; był dla niej najlepszym przyjacielem, z którym mogła się śmiać, rozmawiać o wszystkich swoich problemach; był dla niej kochankiem, z którym mogła kochać się każdej nocy, który sprawiał, że czuła się prawdziwą kobietą… Nie nastolatką.. KOBIETĄ. Musnęła czule jego malinowe wargi, zarzucając mu na szyję swoje drobne dłonie, po czym oparła swoje czoło o jego i przymknęła delikatnie oczy.
- Nie wiedziałam, że po dwóch tygodniach znajomości, można być z kimś tak blisko.. – uśmiechnęła się delikatnie, wdychając unoszący się zapach jego drogich perfum, na co chłopak delikatnie ucałował czubek nosa brunetki.
- Nie wiedziałem, że można w kimś się tak bardzo zakochać w ciągu dwóch tygodni. – zaśmiał się, po czym spojrzał się na dziewczynę. – To jak z tym spacerem? – uniósł delikatnie lewą brew ku górze z delikatnym uśmiechem.
- Daj mi chwilkę, tylko się przebiorę. – brunetka wyrwała się z objęć swojego mężczyzny, po czym ruszyła do ich wspólnego pokoju by przebrać się w czyste ubrania.
W tym samym czasie brunet westchnął cicho, wyjmując z kieszeni spodni swojego iPhona i spojrzał się na wyświetlacz telefonu, na którym widniało zdjęcie małej dziewczynki. Miał córkę.. Ale to ukrywał.. Nikt o tym nie wiedział, prócz jego rodziny i bliskich mu przyjaciół. Będąc jeszcze sławnym gitarzystą, starał się chronić prywatność swojej małej dziewczynki. Robił wszystko, by media nie dowiedziały się o jej istnieniu. Jednak była jedna osoba, która powinna o tym wiedzieć, tylko nie wiedział jak jej o tym powiedzieć..
Wiesz co, muszę ci coś wyznać.. Mam czteroletnią córkę, która ma na imię Nina.. Może zostaniesz jej mamą?
-Kaulitz, jesteś idiotą…
- Wiem..
-Zachowujesz się jak dupek.
-Wiem..
-A czego nie wiesz?
-Jak być dobrym ojcem…
Usiadł na kremowej skórzanej sofie i przetarł bezsilnie swoją twarz. Tak bardzo kochał swoją mała księżniczkę, ale nie potrafił był dla niej ojcem. Tak bardzo się starał przez pierwsze dwa lata jej życia być przykładnym ojcem, który jako samotny rodzic, chciał ją sam wychować, bez niczyjej pomocy.. Jednak się poddał. Nie poradził sobie z tym fantem. Kobieta, którą kochał całym sercem, która wydała na świat owoc ich miłości, trzy dni po porodzie zostawiła jego i ich córeczkę. Po jej śmierci był całkowicie załamany, przez pierwszy miesiąc nie potrafił spojrzeć na dziecko. Za bardzo mu ją przypominała… Miała jej oczy, nos i usta.. Mimo tego musiał przeciwstawić się temu i zająć się malutkim dzieciątkiem. Jednak obiecał sobie, że kiedyś jego córka będzie miała pełną rodzinę; mamę, tatę, rodzeństwo..
- Już jestem gotowa. – z jego przemyśleń wyrwał głos brunetki, która ukazała mu się przed oczyma, ubrana w zwiewną zieloną sukienkę. Ponieważ, iż zbliżała się jesień, temperatura na zewnątrz dochodziła nawet do 25 stopni, co bardzo sprzyjało dla ludzi, którzy chcieli wybrać się na wieczorny spacer.

- Wyglądasz cudownie.. – uśmiechnął się, przyglądając się dziewczynie od stóp do głów. Po chwili wstał z sofy i podszedł do niej, muskając czule jej soczyste wargi. – To jak, idziemy? – spytał, na co brunetka przytaknęła z delikatnym uśmiechem.

***

Aww.. Jak widać coś z wymusiłam od swoich szarych komórek. Tak poza tym od poniedziałku powrót do szkoły.. i miesiąc bez nauczycielki od matmy. Tyle wygrać. <3.

środa, 5 lutego 2014

Odcinek trzeci


Następnego dnia obudziłam się około godziny 11, co mnie zaskoczyło, iż zazwyczaj wstawałam o godzinie 8, lub 9 rano. No ale cóż się dziwić… Po imprezach raczej wstaje się później z chęcią na wypicie czegoś by zabić suchość w gardle i ochotą na dalsze spanie. Niestety tego dnia musiałam wziąć się za sprzątanie domu i iść na zakupy oraz pomóc ciotce w przygotowywaniu obiadu. Gdy tylko wstałam, nałożyłam na siebie swoje ulubione czarne dresy i zeszłam na dół. W progu drzwi od kuchni oczywiście przywitała mnie ciocia.
- Moja droga panno, o której to się wróciło do domu? – spytała, spoglądając na mnie poważnie.
- Ciociu.. naprawdę cię przepraszam.. Kathrin chciała, bym z nią została… Zresztą wiesz jaka jestem.. Nie zostawiłabym jej tam samej..
- No rozumiem, rozumiem… ale żeby to był pierwszy i ostatni raz, że wracasz po 3 w nocy.. Martwiłam się o ciebie.. – rzekła z troską w głosie. Od razu zrobiło mi się jej żal, bo wiem, że jestem dla niej jak jej własne dziecko, którego nie posiada. Ciocia Beatrice miała wiele przebojów co do swoich partnerów.. Nigdy nie znalazła tego jedynego, ale też nie może mieć dzieci z powodu bezpłodności. Dlatego traktuje mnie jak swoją jedyną córkę, której nigdy nie mogła mieć.
- Wiem ciociu.. Przepraszam cię bardzo.. To się nigdy nie powtórzy.. – powiedziałam, podchodząc do niej i przytulając ją, co odwzajemniła.
- No dobrze kochanie.. Zjesz coś? Może zrobię jajecznicę? Albo naleśniki? – zaproponowała.
- Nie, nie.. przepraszam, ale nie mam ochoty. Chcę się tylko napić wody.. – uśmiechnęłam się blado, wchodząc do pomieszczenia i otworzyłam szafkę, z której po chwili wyciągnęłam szklankę i nalałam do niej wody ze szklanego dzbanka. Ciocia tylko pokiwała bezradnie głową i poszła do swojego gabinetu. Była lekarzem pediatrą i nawet w domu przyjmowała swoich najmłodszych pacjentów, do czego się przyzwyczaiłam. Z bólem głowy wróciłam na górę do swojego pokoju, usiadłam na miękkim łóżku i włączyłam swój laptop. Gdy system tylko się uruchomił, wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości od Kath. Kliknęłam myszką na „Pokaż wiadomość” i zaczęłam czytać:
Rany Julek! Nie uwierzysz! Przed chwilą Tom do mnie napisał i zaproponował wyjazd do Berlina!! Aaaaaa! Jedziemy dzisiaj, za dwie godziny ma przyjechać po mnie i wracamy jutro wieczorem. Wszystko opowiem ci w poniedziałek. Kocham cię bąbelku <3.
Gdy tylko chciałam jej odpisać, zauważyłam, że jest już niedostępna. Taka to ma szczęście.. Westchnęłam cicho, po czym włączyłam na YouTube utwór Beyonce – Diva i zaczęłam sobie po cichu nucić. Z nudów zaczęłam szperać po internecie, szukając odpowiedzi do prac domowych, po czym weszłam na stronę internetową szkoły i zauważyłam napisane przez jednego z nauczycieli informatyki ogłoszenie:
Z ogromną przykrością informujemy, że dnia 16.09.2014 roku zmarł nauczyciel muzyki i wieloletni przyjaciel szkoły Joseph Wienn. Od 19.09 na miejsce pana Wienn został zatrudniony inny nauczyciel. […]
- A był takim miłym człowiekiem.. Ciekawe co się stało…- powiedziałam sama do siebie, po czym wyłączyłam komputer i opadłam bezradnie na łóżko.


To je­den z przy­wilejów młodości. Gdy masz siedem­naście lat, śmierć wy­daje ci się gwiazdą od­ległą o ty­le lat świet­lnych, że na­wet przez potężny te­les­kop led­wie ją wi­dać. Po­tem starze­jesz się i od­kry­wasz, że to nie gwiaz­da tyl­ko wiel­ki jak nie­szczęście as­te­roid, który le­ci pros­to na ciebie i jeszcze trochę, a przyładu­je ci w ciemię. „

Po południu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i poszłam wąskim korytarzykiem by otworzyć drzwi. W progu stała starsza kobieta z czteroletnią dziewczynką na rękach.
-Dzień dobry.. Ja do pani doktor Zimmermann.. – powiedziała delikatną barwą głosu, po czym uśmiechnęła się ciepło w moją stronę. Odwzajemniłam uśmiech, spoglądając na dziecko w jej ramionach. Miała duże czekoladowe oczka i malinowe usteczka oraz długie jak na czterolatkę blond włoski, związane różową kokardką w warkocza.
- Proszę wejść, ciocia jest w gabinecie. Drugie drzwi po prawej stronie. – wpuściłam kobietę do  środka, robiąc krok w tył, po czym zamknęłam za nią drzwi. Kobieta wraz z dziewczynką ruszyła do gabinetu cioci, a ja w tym czasie poszłam do kuchni by zaparzyć sobie herbatę. Gdy tylko wyjęłam z szafki kubek, poczułam delikatne szarpnięcie. Spojrzałam się w dół przestraszona, po czym ujrzałam dziewczynkę, która przyszła z kobietą do mojej cioci. Stała smutna z misiem z gabinetu i spoglądała ciągle na mnie swoimi oczętami, w których nie było ani odrobinę radości. Kucnęła powoli obok niej i chwyciłam jej malutką rączkę, którą zacisnęła na materiale moich dresowych spodni.
-Stało się coś..? – spytałam, nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę. Dziewczynka nie odpowiedziała.. – Powiesz jak masz na imię..? – spytałam po raz kolejny, na co ona tylko przytaknęła główką.
- Nina.. – powiedziała cichutko, przytulając do siebie mocniej misia.
- Powiedz, czemu jesteś smutna? – Nina spojrzała się na pluszaka, którego zabrała ze sobą z gabinetu a potem zwróciła swój wzrok na mnie.
- Bo.. Tatuś miał przyjść.. i znów oddał mnie dla babci… - odparła ze łzami w oczkach. W tym momencie przypomniały mi się dni, gdy żyła moja mama.. Pogrążona w swojej pracy nie miała dla mnie czasu, dlatego często zajmowała się mną ciocia Beatrice. Wiedziałam co tak mała dziewczynka może teraz czuć, gdy tęskni za obecnością swojego rodzica, który jest ciągle zajęty pracą niż dzieckiem.
-A mamusia..? Czemu mama z tobą nie przyszła? – zadałam jej kolejne pytanie.
- Nie ma mamusi.. Tatuś powiedział, że mamusia jest moim aniołkiem stróżem i mieszka baaaardzo daleko w niebie.. Wiesz gdzie? – spytała, czekając cierpliwie na moją odpowiedź.
- Wiem.. Twój tata ma rację, to jest bardzo daleko. – uśmiechnęłam się blado. Zrobiło mi się jej strasznie żal, ma tylko cztery latka, jest sama z ojcem, który nie ma dla niej czasu i przede wszystkim.. nie ma przy sobie najważniejszej osoby.. mamy. Po chwili usłyszałam wołanie starszej kobiety, która szukała swojej wnuczki.
- Nino, kochanie! Idziemy do domku! – dziewczynka oddała mi misia i wróciła do swojej opiekunki. Podążając za nią, spoglądałam się na brunatnego pluszaka, po czym spojrzałam się na Nine.
- Wiesz co.. Weź tego misia.. Jak byłam w twoim wieku lubiłam się nim bawić, był moim przyjacielem. Teraz niech będzie twoim nowym kolegą. – uśmiechnęłam się, podarowując jej zabawkę, na co blondynka się uśmiechnęła i cichutko podziękowała. Gdy tylko kobieta wraz z wnuczką opuściły nasz dom, wróciłam się z powrotem do kuchni by zrobić sobie w końcu herbatę.



Tak wiem.. krótkie i to bardzo, ale ostatnio mam straszny zamęt, no i pracę maturalną na głowie..  ;c