środa, 5 lutego 2014

Odcinek trzeci


Następnego dnia obudziłam się około godziny 11, co mnie zaskoczyło, iż zazwyczaj wstawałam o godzinie 8, lub 9 rano. No ale cóż się dziwić… Po imprezach raczej wstaje się później z chęcią na wypicie czegoś by zabić suchość w gardle i ochotą na dalsze spanie. Niestety tego dnia musiałam wziąć się za sprzątanie domu i iść na zakupy oraz pomóc ciotce w przygotowywaniu obiadu. Gdy tylko wstałam, nałożyłam na siebie swoje ulubione czarne dresy i zeszłam na dół. W progu drzwi od kuchni oczywiście przywitała mnie ciocia.
- Moja droga panno, o której to się wróciło do domu? – spytała, spoglądając na mnie poważnie.
- Ciociu.. naprawdę cię przepraszam.. Kathrin chciała, bym z nią została… Zresztą wiesz jaka jestem.. Nie zostawiłabym jej tam samej..
- No rozumiem, rozumiem… ale żeby to był pierwszy i ostatni raz, że wracasz po 3 w nocy.. Martwiłam się o ciebie.. – rzekła z troską w głosie. Od razu zrobiło mi się jej żal, bo wiem, że jestem dla niej jak jej własne dziecko, którego nie posiada. Ciocia Beatrice miała wiele przebojów co do swoich partnerów.. Nigdy nie znalazła tego jedynego, ale też nie może mieć dzieci z powodu bezpłodności. Dlatego traktuje mnie jak swoją jedyną córkę, której nigdy nie mogła mieć.
- Wiem ciociu.. Przepraszam cię bardzo.. To się nigdy nie powtórzy.. – powiedziałam, podchodząc do niej i przytulając ją, co odwzajemniła.
- No dobrze kochanie.. Zjesz coś? Może zrobię jajecznicę? Albo naleśniki? – zaproponowała.
- Nie, nie.. przepraszam, ale nie mam ochoty. Chcę się tylko napić wody.. – uśmiechnęłam się blado, wchodząc do pomieszczenia i otworzyłam szafkę, z której po chwili wyciągnęłam szklankę i nalałam do niej wody ze szklanego dzbanka. Ciocia tylko pokiwała bezradnie głową i poszła do swojego gabinetu. Była lekarzem pediatrą i nawet w domu przyjmowała swoich najmłodszych pacjentów, do czego się przyzwyczaiłam. Z bólem głowy wróciłam na górę do swojego pokoju, usiadłam na miękkim łóżku i włączyłam swój laptop. Gdy system tylko się uruchomił, wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości od Kath. Kliknęłam myszką na „Pokaż wiadomość” i zaczęłam czytać:
Rany Julek! Nie uwierzysz! Przed chwilą Tom do mnie napisał i zaproponował wyjazd do Berlina!! Aaaaaa! Jedziemy dzisiaj, za dwie godziny ma przyjechać po mnie i wracamy jutro wieczorem. Wszystko opowiem ci w poniedziałek. Kocham cię bąbelku <3.
Gdy tylko chciałam jej odpisać, zauważyłam, że jest już niedostępna. Taka to ma szczęście.. Westchnęłam cicho, po czym włączyłam na YouTube utwór Beyonce – Diva i zaczęłam sobie po cichu nucić. Z nudów zaczęłam szperać po internecie, szukając odpowiedzi do prac domowych, po czym weszłam na stronę internetową szkoły i zauważyłam napisane przez jednego z nauczycieli informatyki ogłoszenie:
Z ogromną przykrością informujemy, że dnia 16.09.2014 roku zmarł nauczyciel muzyki i wieloletni przyjaciel szkoły Joseph Wienn. Od 19.09 na miejsce pana Wienn został zatrudniony inny nauczyciel. […]
- A był takim miłym człowiekiem.. Ciekawe co się stało…- powiedziałam sama do siebie, po czym wyłączyłam komputer i opadłam bezradnie na łóżko.


To je­den z przy­wilejów młodości. Gdy masz siedem­naście lat, śmierć wy­daje ci się gwiazdą od­ległą o ty­le lat świet­lnych, że na­wet przez potężny te­les­kop led­wie ją wi­dać. Po­tem starze­jesz się i od­kry­wasz, że to nie gwiaz­da tyl­ko wiel­ki jak nie­szczęście as­te­roid, który le­ci pros­to na ciebie i jeszcze trochę, a przyładu­je ci w ciemię. „

Po południu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i poszłam wąskim korytarzykiem by otworzyć drzwi. W progu stała starsza kobieta z czteroletnią dziewczynką na rękach.
-Dzień dobry.. Ja do pani doktor Zimmermann.. – powiedziała delikatną barwą głosu, po czym uśmiechnęła się ciepło w moją stronę. Odwzajemniłam uśmiech, spoglądając na dziecko w jej ramionach. Miała duże czekoladowe oczka i malinowe usteczka oraz długie jak na czterolatkę blond włoski, związane różową kokardką w warkocza.
- Proszę wejść, ciocia jest w gabinecie. Drugie drzwi po prawej stronie. – wpuściłam kobietę do  środka, robiąc krok w tył, po czym zamknęłam za nią drzwi. Kobieta wraz z dziewczynką ruszyła do gabinetu cioci, a ja w tym czasie poszłam do kuchni by zaparzyć sobie herbatę. Gdy tylko wyjęłam z szafki kubek, poczułam delikatne szarpnięcie. Spojrzałam się w dół przestraszona, po czym ujrzałam dziewczynkę, która przyszła z kobietą do mojej cioci. Stała smutna z misiem z gabinetu i spoglądała ciągle na mnie swoimi oczętami, w których nie było ani odrobinę radości. Kucnęła powoli obok niej i chwyciłam jej malutką rączkę, którą zacisnęła na materiale moich dresowych spodni.
-Stało się coś..? – spytałam, nie spuszczając z niej wzroku nawet na sekundę. Dziewczynka nie odpowiedziała.. – Powiesz jak masz na imię..? – spytałam po raz kolejny, na co ona tylko przytaknęła główką.
- Nina.. – powiedziała cichutko, przytulając do siebie mocniej misia.
- Powiedz, czemu jesteś smutna? – Nina spojrzała się na pluszaka, którego zabrała ze sobą z gabinetu a potem zwróciła swój wzrok na mnie.
- Bo.. Tatuś miał przyjść.. i znów oddał mnie dla babci… - odparła ze łzami w oczkach. W tym momencie przypomniały mi się dni, gdy żyła moja mama.. Pogrążona w swojej pracy nie miała dla mnie czasu, dlatego często zajmowała się mną ciocia Beatrice. Wiedziałam co tak mała dziewczynka może teraz czuć, gdy tęskni za obecnością swojego rodzica, który jest ciągle zajęty pracą niż dzieckiem.
-A mamusia..? Czemu mama z tobą nie przyszła? – zadałam jej kolejne pytanie.
- Nie ma mamusi.. Tatuś powiedział, że mamusia jest moim aniołkiem stróżem i mieszka baaaardzo daleko w niebie.. Wiesz gdzie? – spytała, czekając cierpliwie na moją odpowiedź.
- Wiem.. Twój tata ma rację, to jest bardzo daleko. – uśmiechnęłam się blado. Zrobiło mi się jej strasznie żal, ma tylko cztery latka, jest sama z ojcem, który nie ma dla niej czasu i przede wszystkim.. nie ma przy sobie najważniejszej osoby.. mamy. Po chwili usłyszałam wołanie starszej kobiety, która szukała swojej wnuczki.
- Nino, kochanie! Idziemy do domku! – dziewczynka oddała mi misia i wróciła do swojej opiekunki. Podążając za nią, spoglądałam się na brunatnego pluszaka, po czym spojrzałam się na Nine.
- Wiesz co.. Weź tego misia.. Jak byłam w twoim wieku lubiłam się nim bawić, był moim przyjacielem. Teraz niech będzie twoim nowym kolegą. – uśmiechnęłam się, podarowując jej zabawkę, na co blondynka się uśmiechnęła i cichutko podziękowała. Gdy tylko kobieta wraz z wnuczką opuściły nasz dom, wróciłam się z powrotem do kuchni by zrobić sobie w końcu herbatę.



Tak wiem.. krótkie i to bardzo, ale ostatnio mam straszny zamęt, no i pracę maturalną na głowie..  ;c

1 komentarz:

  1. Jeju aż mi szkoda tej małej dziewczynki... 4 latka a tyle cierpi. Poza tym ta przyjaciółka ma fajnie, ja też chcę do Berlina. :C
    Pisz dalej, czekam. <3

    OdpowiedzUsuń