Następnego dnia obudziłam się około godziny 11, co mnie
zaskoczyło, iż zazwyczaj wstawałam o godzinie 8, lub 9 rano. No ale cóż się
dziwić… Po imprezach raczej wstaje się później z chęcią na wypicie czegoś by
zabić suchość w gardle i ochotą na dalsze spanie. Niestety tego dnia musiałam
wziąć się za sprzątanie domu i iść na zakupy oraz pomóc ciotce w
przygotowywaniu obiadu. Gdy tylko wstałam, nałożyłam na siebie swoje ulubione
czarne dresy i zeszłam na dół. W progu drzwi od kuchni oczywiście przywitała mnie
ciocia.
- Moja droga panno, o której to się wróciło do domu? –
spytała, spoglądając na mnie poważnie.
- Ciociu.. naprawdę cię przepraszam.. Kathrin chciała,
bym z nią została… Zresztą wiesz jaka jestem.. Nie zostawiłabym jej tam samej..
- No rozumiem, rozumiem… ale żeby to był pierwszy i
ostatni raz, że wracasz po 3 w nocy.. Martwiłam się o ciebie.. – rzekła z
troską w głosie. Od razu zrobiło mi się jej żal, bo wiem, że jestem dla niej
jak jej własne dziecko, którego nie posiada. Ciocia Beatrice miała wiele
przebojów co do swoich partnerów.. Nigdy nie znalazła tego jedynego, ale też
nie może mieć dzieci z powodu bezpłodności. Dlatego traktuje mnie jak swoją
jedyną córkę, której nigdy nie mogła mieć.
- Wiem ciociu.. Przepraszam cię bardzo.. To się nigdy nie
powtórzy.. – powiedziałam, podchodząc do niej i przytulając ją, co
odwzajemniła.
- No dobrze kochanie.. Zjesz coś? Może zrobię jajecznicę?
Albo naleśniki? – zaproponowała.
- Nie, nie.. przepraszam, ale nie mam ochoty. Chcę się
tylko napić wody.. – uśmiechnęłam się blado, wchodząc do pomieszczenia i
otworzyłam szafkę, z której po chwili wyciągnęłam szklankę i nalałam do niej
wody ze szklanego dzbanka. Ciocia tylko pokiwała bezradnie głową i poszła do
swojego gabinetu. Była lekarzem pediatrą i nawet w domu przyjmowała swoich
najmłodszych pacjentów, do czego się przyzwyczaiłam. Z bólem głowy wróciłam na
górę do swojego pokoju, usiadłam na miękkim łóżku i włączyłam swój laptop. Gdy
system tylko się uruchomił, wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości od
Kath. Kliknęłam myszką na „Pokaż wiadomość” i zaczęłam czytać:
„Rany Julek! Nie
uwierzysz! Przed chwilą Tom do mnie napisał i zaproponował wyjazd do Berlina!!
Aaaaaa! Jedziemy dzisiaj, za dwie godziny ma przyjechać po mnie i wracamy jutro
wieczorem. Wszystko opowiem ci w poniedziałek. Kocham cię bąbelku <3.”
Gdy tylko chciałam jej odpisać, zauważyłam, że jest już
niedostępna. Taka to ma szczęście.. Westchnęłam cicho, po czym włączyłam na
YouTube utwór Beyonce – Diva i zaczęłam sobie po cichu nucić. Z nudów zaczęłam
szperać po internecie, szukając odpowiedzi do prac domowych, po czym weszłam na
stronę internetową szkoły i zauważyłam napisane przez jednego z nauczycieli
informatyki ogłoszenie:
„Z ogromną
przykrością informujemy, że dnia 16.09.2014 roku zmarł nauczyciel muzyki i
wieloletni przyjaciel szkoły Joseph Wienn. Od 19.09 na miejsce pana Wienn
został zatrudniony inny nauczyciel. […]”
- A był takim miłym człowiekiem.. Ciekawe co się stało…-
powiedziałam sama do siebie, po czym wyłączyłam komputer i opadłam bezradnie na
łóżko.
„To jeden
z przywilejów młodości. Gdy masz siedemnaście lat, śmierć wydaje
ci się gwiazdą odległą o tyle lat świetlnych, że nawet przez
potężny teleskop ledwie ją widać. Potem starzejesz się
i odkrywasz, że to nie gwiazda tylko wielki
jak nieszczęście asteroid, który leci prosto na ciebie
i jeszcze trochę, a przyładuje ci w ciemię. „
Po południu usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i
poszłam wąskim korytarzykiem by otworzyć drzwi. W progu stała starsza kobieta z
czteroletnią dziewczynką na rękach.
-Dzień dobry.. Ja do pani doktor Zimmermann.. –
powiedziała delikatną barwą głosu, po czym uśmiechnęła się ciepło w moją
stronę. Odwzajemniłam uśmiech, spoglądając na dziecko w jej ramionach. Miała
duże czekoladowe oczka i malinowe usteczka oraz długie jak na czterolatkę blond
włoski, związane różową kokardką w warkocza.
- Proszę wejść, ciocia jest w gabinecie. Drugie drzwi po
prawej stronie. – wpuściłam kobietę do
środka, robiąc krok w tył, po czym zamknęłam za nią drzwi. Kobieta wraz
z dziewczynką ruszyła do gabinetu cioci, a ja w tym czasie poszłam do kuchni by
zaparzyć sobie herbatę. Gdy tylko wyjęłam z szafki kubek, poczułam delikatne
szarpnięcie. Spojrzałam się w dół przestraszona, po czym ujrzałam dziewczynkę,
która przyszła z kobietą do mojej cioci. Stała smutna z misiem z gabinetu i
spoglądała ciągle na mnie swoimi oczętami, w których nie było ani odrobinę
radości. Kucnęła powoli obok niej i chwyciłam jej malutką rączkę, którą
zacisnęła na materiale moich dresowych spodni.
-Stało się coś..? – spytałam, nie spuszczając z niej
wzroku nawet na sekundę. Dziewczynka nie odpowiedziała.. – Powiesz jak masz na
imię..? – spytałam po raz kolejny, na co ona tylko przytaknęła główką.
- Nina.. – powiedziała cichutko, przytulając do siebie
mocniej misia.
- Powiedz, czemu jesteś smutna? – Nina spojrzała się na
pluszaka, którego zabrała ze sobą z gabinetu a potem zwróciła swój wzrok na
mnie.
- Bo.. Tatuś miał przyjść.. i znów oddał mnie dla babci…
- odparła ze łzami w oczkach. W tym momencie przypomniały mi się dni, gdy żyła
moja mama.. Pogrążona w swojej pracy nie miała dla mnie czasu, dlatego często
zajmowała się mną ciocia Beatrice. Wiedziałam co tak mała dziewczynka może
teraz czuć, gdy tęskni za obecnością swojego rodzica, który jest ciągle zajęty
pracą niż dzieckiem.
-A mamusia..? Czemu mama z tobą nie przyszła? – zadałam
jej kolejne pytanie.
- Nie ma mamusi.. Tatuś powiedział, że mamusia jest moim
aniołkiem stróżem i mieszka baaaardzo daleko w niebie.. Wiesz gdzie? – spytała,
czekając cierpliwie na moją odpowiedź.
- Wiem.. Twój tata ma rację, to jest bardzo daleko. –
uśmiechnęłam się blado. Zrobiło mi się jej strasznie żal, ma tylko cztery
latka, jest sama z ojcem, który nie ma dla niej czasu i przede wszystkim.. nie
ma przy sobie najważniejszej osoby.. mamy.
Po chwili usłyszałam wołanie starszej kobiety, która szukała swojej
wnuczki.
- Nino, kochanie! Idziemy do domku! – dziewczynka oddała
mi misia i wróciła do swojej opiekunki. Podążając za nią, spoglądałam się na
brunatnego pluszaka, po czym spojrzałam się na Nine.
- Wiesz co.. Weź tego misia.. Jak byłam w twoim wieku
lubiłam się nim bawić, był moim przyjacielem. Teraz niech będzie twoim nowym
kolegą. – uśmiechnęłam się, podarowując jej zabawkę, na co blondynka się
uśmiechnęła i cichutko podziękowała. Gdy tylko kobieta wraz z wnuczką opuściły
nasz dom, wróciłam się z powrotem do kuchni by zrobić sobie w końcu herbatę.
Tak wiem.. krótkie i to bardzo, ale ostatnio mam straszny zamęt, no i pracę maturalną na głowie.. ;c
Jeju aż mi szkoda tej małej dziewczynki... 4 latka a tyle cierpi. Poza tym ta przyjaciółka ma fajnie, ja też chcę do Berlina. :C
OdpowiedzUsuńPisz dalej, czekam. <3